wtorek, 27 maja 2014

Ważneeeee :D !

Dzień dobra popołudnie, haha :D. Takk, myślę że już wiecie która to pisze xDD <Horan, dla jasności :)> Otóż tak. Taka mega ważna sprawa, bo rozdział pojawi się najszybciej za 2 tyg. <chyba, że drugiej z nas uda się napisać go i wstawić, na TMS bd., bo mamy już parę rozdziałów do przodu napisanych, więc luz> A nie będzie go dlatego, że we czwartek lecę do Anglii :D A i jeszcze się pochwalę bo co :D, ponieważ *werble*... jadę na koncert 1D w piątek do Manchesteru :D. <Sorry, musiałam się pochwalić xddd> No i ten teges, nie dam rady go do czwartku napisać, chyba że byłby mega dupny, więc wole nie :///. Okej, no to za 2 tygodnie widzimy się z rozdziałem, chyba że uda się przyjaciółce napisać :)). Jkbc. zostaniecie powiadomieni na tt :*. No dobra, trochę się to przedłużyło, miała być krótsza, ale kitttt :D. No to buziaki ♥ I tak, jak spotkam chłopców zapytam ich się czy przyjadą do Polski, lub nagram ich jak pozdrawiają Polish Diretioners. Trzymajcie kciukiii ♥ ♥ ♥. #Lots #Of #Love <3

piątek, 16 maja 2014

Pamparara :D !

Otóż to :D. Chciałybyśmy Was powiadomić o nowym blogu, phii :D. Znajdziecie go Tutaj <3 Tym razem jest to historia o Zayn'ie :D Prolog i zwiastun pojawią się jeszcze dziś :) <3

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 16

Po wyjściu z gabinetu lekarskiego byłem całkowicie załamany. Spodziewałem się, że bez operacji się nie obędzie, ale to już trwa 2 godziny ! To nie może oznaczać nic dobrego...Kiedy przemierzyłem już korytarz zobaczyłem nie tylko Louis'a. Towarzyszył mu Niall i...Kate ?! Wszystkiego bym się spodziewał, ale ona ? Skąd się dowiedziała...?
-Cześć. - mruknąłem niewyraźnie.
-Harry ! Co oni powiedzieli ? Co z Stacey ?! - od razu napadł na mnie zdenerwowany Nialler. Nigdy nie wiedziałem go takiego. Należy raczej do opanowanych i spokojnych osób, a tu proszę. Jednak trzeba to zrozumieć, sam w środku nie mogę usiedzieć. A co jeśli ona umrze ? Nie powinienem zakładać w ogóle tych najgorszych scenariuszy, ale tak się nie da. Na samą myśl o stracie mojej narzeczonej zaniosłem się gromkim płaczem. Od razu podszedł do mnie Niall i mocno objął. On również zaczął płakać. 
-Operują ją już od dwóch godzin. - to było wszystko na co było mnie w tej chwili stać. Opuściłem ramiona Horana i ruszyłem do automatu z napojami instynktownie wymijając Kate. Nie zamierzam z nią rozmawiać.
-Zaczekaj. - złapała mnie za ramię i przytrzymała w miejscu. Silna jest, bo nie byłem w stanie się ruszyć.
-Czego chcesz ? - wysyczałem przez zęby.
-Będzie żyć ? - w jej oczach zauważyłem strach, zmartwienie. Nie wiedziałem, że ona ma jeszcze jakieś uczucia.
-Nic nie wiadomo. - to mówiąc wyrwałem się z jej uścisku i kontynuowałem swoją drogę. Kupiłem jedną kawę i w ciągu minuty ją wypiłem. Miałem ochotę na następną i następną. Chociaż nie, teraz to ja bym najchętniej się napił wódki.
-Harry, musisz odpocząć. Może jedź do domu, a my tutaj zostaniemy ? - zaproponował Louis. Momentalnie moje dłonie zacisnęły się w pięści, zgniatając plastikowy kubeczek.
-Czy Ty kurwa ocipiałeś ?! - uniosłem głos. - Nie zostawię jej !
-Jak uważasz, ale nie denerwuj się. - uniósł ręce w geście obrony.
-Przepraszam. Po prostu ja już chcę ją zobaczyć, całą i zdrową. 
-Będzie dobrze. - rzuciła Kate.
-Musi być. - Niall obrzucił ją wściekłym spojrzeniem. Może on też za nią nie przepada ?

*Godzinę później*

Ile to do cholery może trwać ? Operują ją już 3 godziny, 3 jebane godziny. A my siedzimy tutaj jak kołki wpatrując się tępo w białe ściany. Niall już prawie przysypia, ale widzę, że siłuje się z potrzebą. Louis ciągle sms'uje z El, która musiała dzisiaj zająć się dzieciakami sąsiadów. Byli umówieni. Ale kurwa powinna dla Stay tutaj przyjść i rzucić to wszystko w cholerę ! Jedyna Kate nie wygląda na zainteresowaną niczym. Stoi przy zakończeniu ławki i wpatruje się w drzwi, jakby widziała tam coś niezwykłego. Nagle z moich przemyśleń wyrwał mnie donośny głos. To chirurg !
-I jak Panie doktorze ? - momentalnie wszyscy wstają i podchodzą bliżej doktora. Stacey z nim nie ma.
-Operacja zakończyła się pomyślnie. Kula została usunięta z klatki piersiowej, a narządy doprowadzone do stanu używalności.
-Będzie żyć ? - te bardzo istotne pytanie wychodzi dzisiaj już drugi raz z ust Kate. To troszkę zastanawiające.
-O tym zadecydują najbliższe 24 godziny. - stwierdza lekarz opuszczając głowę. 
-Ale dobrze rokuje ? - powraca zmartwiony Niall.
-Nie jestem w stanie nic więcej Państwu powiedzieć na tą chwilę. Radzę iść do domu i odpocząć. Na razie nie mogą Państwo odwiedzić Panny Horan. 
-Nigdzie się stąd nie ruszam. - stwierdzam. Nie ma mowy, żebym zostawił ją tutaj samą. I tak prędzej czy później do nie wejdę.
-Jak Pan uważa. I jeszcze jedno. Dziecku nic się nie stało. Jeśli matka przeżyje, to tak samo będzie z dzieckiem. - co ?!
-Jakie dziecko ? - pytamy wszyscy naraz oprócz Kate, która stoi z otwartą buzią. Co się tutaj kurwa dzieje ?!
-Nie wiedział Pan ? To początek drugiego miesiąca ciąży. - lekarz uśmiechnął się. Czy ja właśnie dowiedziałem się, że będę tatą ? Przecież to jest świetna wiadomość ! - Cieszy się Pan ?
-Jestem wniebowzięty ! Po prostu bardzo mnie to zaskoczyło. Nic nie było widać po Stay.
-Rozumiem. Przepraszam Państwa , ale muszę iśc do innych pacjentów. - odszedł.
-Naprawdę nie wiedziałeś ?! - Niall nagle zrobił się szczęśliwy. On lubi dzieci tak samo jak ja.
-Naprawdę. Boże, jaki ja jestem szczęśliwy. Niech tylko Stacey z tego wyjdzie i będę najszczęśliwszym gościem na tej Ziemi !
-Umm, ja już idę. Proszę zadzwońcie do mnie jak się obudzi. - to Kate. Na pewno nie ja będę z tobą rozmawiał.
-Dobra, zadzwonię. - rzuca Lou. Jak miło.

***

Zostałem sam w szpitalu. Sam ze swoimi myślami. Ostatnio tak wiele się wydarzyło. Narkotyki, pocięcie się Barbie, oświadczyny i teraz to. To najgorętszy okres w moim, a raczej naszym życiu. Dużo przeszliśmy i teraz przyda nam się troszkę spokoju. Chociaż najpierw chciałbym się dowiedzieć kto sprowadził Stay do szpitala. Priorytetem jest teraz dziecko, nasze dziecko. Będę ojcem. Chciałbym, żeby był to synek. Nazwałbym go...zdałbym się raczej na Stacey. Ona ma gust, nie to co ja. Grałbym z nim w nogę i uczył jak się porządnie bić. Nikt nie postawiłby się małemu Styles'owi. W takim wypadku trzeba przyśpieszyć ślub. Mam nadzieję, że Barbie się zgodzi. Wszystko byłoby takie piękne, gdyby nie to, że ona teraz tam leży bez jakiejkolwiek oznaki życia. Muszę do niej iść, nie mogę tak bezczynnie siedzieć. Ruszyłem w kierunku sali mojej ukochanej. Nikogo nie widziałem w pobliżu, więc do niej wszedłem. Leżała w tej ponurej sali, na małym i obskurnym łóżku szpitalnym bez żadnej oznaki życia. Mały monitor wydawał tylko co chwilę skrzypliwe dźwięki, które oznaczały, że Stay żyje. Uff. Jej twarz była blada, jak ściana. To dziwne, bo dopiero wróciliśmy z rajskich wakacji. Prawa ręka wisiała bezczynnie obok łóżka. Złapałem ją i ucałowałem delikatnie. Przez chwilę wydawało mi się, że jej puls przyśpiesza, ale to tylko moje emocje. Odłożyłem jej rękę na jej szczupły brzuch i uklęknąłem. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy, już drugi raz w ciągu tej doby. Ile można jeszcze czekać ?
-Stacey, obudź się ! Ja nie mogę już bez Ciebie wytrzymać ! Nie możesz mnie zostawić. - kolejne łzy opuszczały moje oczy. - Słyszysz ?! - wykrzyczałem, chyba troszkę za głośno. Biała powłoka natychmiast się otworzyła i ujrzałem niską brunetkę w białym kitlu. Pielęgniarka.
-Co Pan tu robi ? Pan doktor chyba wyraźnie powiedział, że nie można tu wchodzić. - oznajmiła strasznie piskliwym głosem. Auć, moje uszy.
-Mam prawo zobaczyć swoją narzeczoną do kurwy nędzy ! - nie wytrzymałem. Emocje wzięły górę. Chwyciłem krzesło, które stało w pobliżu i rzuciłem w kierunku drzwi. Jak dobrze, że ta babka zdążyła się odsunąć. Inaczej miałbym większe problemy.
-Proszę natychmiast stąd wyjść albo zawołam ochronę ! - tym razem jej głos przepełniony był strachem. Boi się mnie.
-Już. - bąknąłem i opuściłem salę.

------------------------------------
Ten rozdział bardziej spokojny, ale i troszkę smutny. Mam nadzieję, że nie musieliście tym razem długo czekać ;)
T.  

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 15

Ważne info po rozdziałem, przeczytajcie, proszę :) xx
*Perspektywa Harry'ego*

-Ey, ja już będę się zbierał kochani. - oznajmiłem moim przyjaciołom po sms'ie otrzymanym od Stacey. Szykuje się romantyczna kolacja. Już nie mogę się doczekać.
-Już ? Może zadzwoń po Stay, niech do nas dołączy.
-Przepraszam, ale chyba jakaś romantyczna kolacja się szykuje. Zmykam. - pożegnałem się z Lou i El. 


***



-Stacey, skarbie już jestem. - krzyknąłem w progu. -Stay, gdzie jesteś? - spróbowałem ponownie. Nic. Cisza. Odłożyłem kurtkę na wieszak, idąc w stronę salonu, mając nadzieję, że tam ją znajdę.  Po mojej głowię krążyło tysiące myśli. Za chwilę wszystko staje się jasne, no nie do końca wszystko. Zauważam ciało mojej ukochanej, leżące w korytarzu. Po korytarzu i części łazienki, która znajduje się tuż obok rozsmarowana jest krew. Zaczynam wszystkie myśli składać w całość.  Stacey... Krew... Co tu do kurwy nędzy się stało? 

-Stacey ! Kochanie ! Odezwij się, proszę. - łzy goryczy mimowolnie spłynęły po moich rozgrzanych polikach. Sprawdziłem jej puls. Jest. Żyje. Muszę szybko działać. Pierwsza myśl...Zadzwonić do Louis'a. Sam jej nie zawiozę, nie mam siły. Co tutaj się stało ? Dlaczego ona jest postrzelona !?


*Rozmowa Telefoniczna*
-Halo?
-Halo, Lou? -Ta, co jest stary? -Przyjedź do mnie, proszę. -Coś się stało? -Tak, ale jedź już. Szybko. -Okey, będę za 5 minut.
*Koniec Rozmowy*
Byłem kompletnie bez radny. Za nic w świecie nie wiedziałam co mam robić. Było mi tak cholernie przykro, że znów Stay przeze mnie trafi do szpitala. Gdybym wrócił szybciej. Gdybym został w domu i czekał na nią, to by się nie zdarzyło. Podszedłem do ciała mojej dziewczyny. Nie wiem czy oddychała czy nie. Nie miałem na nic siły. Jedyne co potrafiłem zrobic w tym momencie to usiąść i płakać, ale nie. Nie mogę dopuścić do tego aby straciła życie.

*Perspektywa Louisa*
-Harry, jes... - nie dokończyłem. Mój przyjaciel, on... Widziałem jak sprytnie próbuje się uporać z tym, aby zatamować krew? Krew która wyplywala z ciała Stacey. Chwila, co tu do cholery się właściwie wydarzyło? -Lou, odpal auto. Jedziemy do szpitala. - Loczek zauważył moją obecność. Wybiegłem z jego mieszkania udając się do mojego samochodu. Zwinnym ruchem wlozylem kluczyki do stacyjki. Wróciłem z powrotem do domu przyjaciela. Razem zanieslismy postrzeloną dziewczynę na tylne siedzenia mojego Range Rovera. Razem z Hazza zajęliśmy swoje miejsca, po czy gwałtownie odjechałem z jego podwórka. Chłopak nic nie mówił. Był zdenerwowany, wręcz wkurwiony. -Coo się właściwie tam wydarzyło? - spytałam przerywając dolujaca ciszę. -Nie wiem. Lou, kurwa nie wiem. Wszedłem do domu i to.. ją zobaczyłem... - jego oczy momentalnie się zaszklily. Czy ktoś taki jak Harry Styles płacze? Najwidoczniej tak.
***
*Perspektywa Harry'ego*
-Jak to nie wiecie co jej jest, do cholery. Co za popieprzona opieka medyczna jest w tym kraju. - zacząłem się wydzierac. -Panie Styles proszę się uspokoić. -Jak mam się kurwa uspokoić. Jakby tak pan zastał swoją narzeczoną na podłodze całą we krwi. A w szpitalu powiedzieliby, że nie wiedzą co się dzieje. - wydzieralem się. Spojrzałem na Lou, który był w szoku przez to, że powiedziałem ''narzeczona''. Powiedziałem do niego bezglosne ''później Ci wszystko wytłumaczę'', a on tylko skinal w zrozumieniu głową. -Harry, daj spokój. Zaraz się wszystkiego dowiesz. - silna ręką złapała mnie za ramię. Louis. Dobrze, że chociaż mam jego. Usiadłem obok mojego kumpla, próbując się uspokoić. Minęła godzina, dwie. Nadal nic. Mimo że Tomlinson był zmęczony nadal został. Nie opuszczał mnie na krok. -Panie Styles, zapraszam do gabinetu. - Lou lekko klepnal mnie w ramię. I powiedział szeptem ''będzie dobrze''. Poslal mi delikatny uśmiech. Pokazując, że trzyma kciuki. Ahh, co ja bym bez niego zrobil. Szybkim i pewnym siebie krokiem ruszyłem w stronę gabinetu doktora. Zanim się obejrzałem stałem już pod drzwiami. Niepewnie nacisnalem klamke. -Zapraszam. - starszy pan pokazał ręką na krzesło naprzeciw niego. -Chciał mnie pan widzieć? - usiadlem na wcześniej wskazane przez niego miejsce.-Co ze Stacey? Mogę się z nią zobaczyć?
-Uhm. Nie bardzo. Pańska, mmm... partnerka jest w tej chwili na bloku operacyjnym. Trzeba bylo przeprowadzić operację w celu wyjecia kuli z piersi. -Ktoś ją postrzelił? -Najprawdopodobniej. -Zabije gnoja. - wysyczalem przez zaciśnięte zęby. -Czy ta operacja się uda? -Miejmy nadzieję. To wszystko o czym chciałem z panem porozmawiać. Dziękuję. Uścisnął mi dłoń i wyszliśmy z gabinetu.













---------------------------------------------

Hejjjj ♥ Długo czekaliście, wiem przepraszam. Nawaliłam ;x. Tutaj ♥ i na tt będziemy wstawiały info o nowych rozdzaiłach :). Mamy nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. A i przepraszam, za taki zwalony widok połowy rozdziału, ale kopiowany z telefonu, a nie bardzo miałyśmy siłę na przepisywanie go :).
Całusy xx

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 14

-A kto pyta ? - uśmiechnął się zadziornie. Co mam powiedzieć ? Jako kto mam się przedstawić ?Po chwili przemyśleń, postanowiłam powiedzieć prawdę.
-Kate, przyjaciółka Stacey. - spojrzał na mnie badawczo, żeby po chwili zapytać :
-A kim jest Stacey w takim razie ?
-Ooo, widzę, że dużo masz tych panienek, jeżeli nie możesz zapamiętać imienia jednej z nich.
-Hola, hola. Do rzeczy. - przestał wycierać szklanki i oparł się o blat.
-Około miesiąca temu, była tutaj na imprezie. To ona. - pokazuje mu zdjęcie, jedyne jakie mam.
-Kojarzę. - stwierdza po chwili zamyślenia.
-To dobrze. Wiedz, że o tym co jej zrobiłeś niedługo dowie się policja. Właśnie do nich dzisiaj się wybieram. Nie upiecze Ci się. - kłamię. Wiem, że dzięki temu on może ją zniszczyć. Mam nadzieję, że moje marzenia się ziszczą.
-Kto kurwa !? - krzyczy, chyba trochę za głośno. Większość ludzi siedzących przy barze się na nas patrzy.
-Tak, policja. Jeżeli chcesz temu zapobiec, radzę Ci zrobić coś na własną rękę.
-Żebym jeszcze bardziej się wkopał ? A masz w ogóle jakieś dowody na mnie ?! - ciągle krzyczy.
-Mam, ale nie licz, że zdradzę Ci je.
-I po co tutaj przychodzisz ? Chcesz mnie ostrzec ?!
-Powiedzmy. Chętnie wejdę z Tobą w mały układ.
-Czego ode mnie oczekujesz ? - uspokaja ton głosu.
-Miło by było, gdybyś coś jej zrobił. Ona by nikomu nie powiedziała, a ja siedziałabym cicho. Nie było tam przecież żadnych świadków ?
-Co ja mogę ?
-Masz broń ? - chłopak momentalnie zamiera.
-Nieee, nie potrzebuję jej.
-A wejdziesz w to ? Dam Ci wszystkie namiary na nią, o ile nie powiesz nikomu, że tu byłam.
-Wchodzę. Tylko nie zapomnij dlaczego to robię !
-Wiem, wiem. Na tej kartce masz wszystkie informacje. - podaje papsiurek. - A teraz dyskretnie weź tą czarną torebeczkę.
-Co w niej jest ?
-Pistolet, czyli narzędzie zbrodni.
-Ja mam ją zabić ? - szepcze.
-Zrób jak chcesz, chodzi mi o jej unieszkodliwienie na długi czas. - przejmuje reklamówkę.
-Dam radę. Kiedy, gdzie i jak ?
-Na kartce masz datę jej powrotu z wakacji. Resztę obmyśl sam. Jest też tam mój numer, zadzwoń po skończonej robocie.
-Będzie jakaś dopłata ?
-Myślę, że Twoja niewinność jest wystraczającą wypłatą.
-A może seks po zakończonej pracy ?
-Przemyślę to, zależy jak się spiszesz. - opuściłam lokal.

* Tydzień później *

*Perspektywa Harry'ego*

-Stacey? Stay? Pośpiesz się do cholery, bo zaraz spóźnimy się na samolot. - krzyczałem przechadzając się po naszym apartamencie, po raz ostatni sprawdzając czy wszystko zostało spakowane. Nasze wakacje były idealne. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Kątem oka zauważyłem moją narzeczoną wychodzącą z łazienki. Boże jest taka piękna! Jej długie, brązowe włosy opadły na jej ramiona. Duże, niebieskie oczy były we mnie wpatrzone. Widać było po nich, że jest cholernie szczęśliwa. Chwile tak staliśmy wpatrując się w siebie nawzajem, zanim się ocknąłem. Pokręciłem głową i nerwowo przeczesałem palcami swoje kasztanowe loki. Dziewczyna podeszła do mnie oplatając swoje ręce na moim karu. Przytuliłem ją, i złożyłem delikatny pocałunek na jej drobnym nosku. Odchyliła głowę do tyłu i zaczęła się śmiać. Tak bardzo kocham ten dźwięk. W końcu zdjąłem jej ręce z mojego karku i gestem ręki pokazałem jej, że czas się zbierać. Podszedłem do drzwi i wziąłem nasze walizki. Dziewczyna wymeldowała nas za pokoju i zadzwoniła po taksówkę.

***

-Kiedy ten samolot ? Nie lubię spóźnień. - narzekała Stay.
-Wiem, że wolisz punktualnych kochanie. - musnąłem jej usta.
-Harry, czy mi się wydaje, czy idą do nas ludzie z kamerą ? - kurwa.
-Chodźmy stąd.
-Dzień Dobry panie Harry ! Czy to prawda, że zaręczył się Pan z tą młodą osóbką ?
-A skąd Wy takie coś wiecie w ogóle ? - buzuje we mnie. Jako gwiazdor nie mam żadnej prywatności, ŻADNEJ ! Kiedyś myślałem, że wystarczy mieć fajny głos i to wystarczy. Jednak, nie. To nie jest takie proste jak sobie wyobrażałem. Te wszystkie wywiady, obelgi skierowane do Ciebie i to. Nawet w tak pięknym momencie oni już wiedzą. Nie ważne, że jesteś za granicą, oni już tu są, żeby zadać te cholerne pytania ! Nienawidziłem tego od początku. Jeszcze żaden wywiad nie sprawił mi przyjemności. Często myślę, czy Stacey też to irytuje ? A może to lubi ? Odpowiada jej takie życie ? Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. Wolę pozostać w niewiedzy i zrezygnować z kariery. Wiem, że zasmucę tym moich fanów, których jest coraz mniej, ale wcale się nie dziwię. Nie mam czau na nowe piosenki i albumy. Co ja mówię ? Czasu mam bardzo dużo, ale brakuje mi chęci. Zdecydowanie się wypaliłem. Tak, to jedyne wytłumaczenie tego gówna.
-Doszły nas takie słuchy. Ale to my jesteśmy od zadawania pytań. Więc jaka jest prawda ? - natarczywie podsuwali mi dyktafon do ust. Wkurzyłem się i najprościej w świecie wyrwałem go im z rąk i walnąłem o ziemię. Niech już nikomu więcej nie zatruwa życia.
-Przykro mi, ale zaraz mam samolot. - złapałem Stay za rękę i zaciągnąłem do samolotu, który właśnie, na moje szczęście podleciał. Dość tego wszystkiego, chcę wreszcie świętego spokoju.

***

-Ach ! Nareszcie w domu. - stwierdziła Stacey.
-Tęskniłaś za naszą chałupką ? - odrzuciłam bagaże i zająłem miejsce na kanapie. Poklepałem swoje kolana, dając znak, żeby moja wybranka na nie usiadła. Zrozumiała.
-Pewnie, że tęskniłam, a Ty nie ?
-Trochę tak, ale wakacje mogłyby trwać wieczność.
-Jestem umówiona z koleżanką. Muszę już iść. - zeszła ze mnie. - Kocham Cię. - pocałowała namiętnie moje usta.
-W takim razie ja idę do Louis'a. Spotkamy się wieczorem, no chyba, że zajmie mi troszkę dłużej.
-Okey. - opuściliśmy oboje dom.

*Perspektywa Stacey*

Wolę się stawić na te cholerne spotkanie niż ryzykować. Nigdy nie wiadomo co może przyjść na myśl takim ludziom jak Perrie czy Zayn. Zastanawia mnie czy Oni też biorą...Może tylko za to żyją i tyle ? Nie mam pojęcia i chyba nie powinnam się tym interesować, tak to będzie najlepszy wybór. Moja komórka wydała krótki dźwięk więc ją wyjęłam z kieszeni i przeczytałam wiadomość.
Czyli pamięta. Szkoda. Jestem już na miejscu. Przy blaszanym budynku chodzi blondyna. Jak zwykle wygląda perfekcyjnie. Jak ona to robi ?
-Ooo, jesteś. - przywitała mnie pogodnym uściskiem. Nie wiedziałam, że jest taka wylewna.
-Umm, hej.
-Więc tak, tutaj masz 2 opakowania. Myślę, że tyle wystarczy. Ostatnie już poszło ?
-W sumie to nie wiem co się z tamtym stało, bo zostało u mojej przyjaciółki. - mówię prawdę. Na serio o tym zapomniałam. Kate jakoś się nie upominała, żebym to zabrała, więc pewnie z tego skorzystała. Co ja gadam. Ona taka nie jest. To spokojna, miła kobieta. Nie jest zdolna do brania narkotyków.
-Ah, tak. To już Twoja sprawa. W każdym bądź razie, weź to. Z tego co wiem, to ostatnio zapłaciłaś o wiele za dużo, ale to Zayn. Lubi zarabiać na nowicjuszach. Tym razem wezmę tylko 2 stówy. To nie dużo jak na tego typu towar. - uśmiechnęła się, co dodało mi otuchy. Przyszłam tu z zamiarem odmówienia jej, ale w takim wypadku chyba to kupię. Przecież jedno wciągnięcie nie zaszkodzi.
-Okey, oto pieniądze. - wymieniłyśmy się pakunkami i rozeszłyśmy w swoje strony.

***

Harry'ego jeszcze nie ma. Pewnie zostanie dłużej, ale myślę, że wizja romantycznej kolacji go tutaj przyciągnie. Dobrze, że zostawiliśmy troszkę jedzenia w lodówce przed wyjazdem. Zajęłam się przygotowywaniem pizzy. Kiedy trafiła ona do piekarnika, postanowiłam włączyć telewizor. Przelatując przez większość programów wybrałam serial ,,Supernatural''. Naprawdę lubię to oglądać. Wysłałam sms'a do Hazzy, żeby już się zbierał, bo niedługo będzie kolacja. Teraz tylko czekać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to może być ? Może Kate, chce się przywitać. Otworzyłam drzwi.
-Hej piękna. - przywitał mnie szorstki głos o głębokim akcencie. Wepchnął się do domu i zamknął za sobą drzwi. Co się dzieje ?
-Kim jesteś ? - wychodząc z cienia ukazał mi swoje rysy twarzy. Kojarzę go, ale nie mam pewności kim może być.
-To Twój koniec piękna. - padł strzał. Piekący ból w klatce piersiowej i ciemność, cholerna ciemność. 


--------------------------------------

No to kochani, mam nadzieję, że lekka nutka grozy się udała. Proszę wysilcie się tym razem z komentarzami, bo 2 opinie nie poprawiają nastroju, zwłaszcza, że mamy dla Was już niedługo niespodziankę :))))))

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 13

*Perspektywa Stacey*

-Stacey- głos Harry'ego wyrwał mnie z moich myśli. Czy on mi się właśnie oświadczył?! Woah, nie spodziewałam się tego z jego strony, zwłaszcza na wakacjach. Wiem, że mnie kocha, ale zawsze uważaliśmy, że w naszym wieku jest jeszcze za wcześnie na małżeństwo. Cóż, najwidoczniej teraz tylko ja tak uważam. Mimo tego, że sądzę, że na to jest jeszcze za wcześnie nie mogę mu odmówić. Wiem, że wtedy by się załamał, zamknął w sobie, a do tego zepsułabym mu wakacje. A tego nie chcę. Po kilku minutach moich rozmyśleń uświadomiłam sobie, że kelnerki się na nas gapią, a Harry ciągle klęczy przede mną z otwartym, małym pudełeczkiem.Posłałam mu promienny uśmiech i wzięłam od niego pudełeczko. 
-Tak Harry, Tak. Wyjdę za Ciebie - wstał z kolan i mnie przytulił. Słyszałam, jak odetchnął z ulgą, gdy przyjęłam jego zaręczyny. Wpiłam się w jego usta, wplatając palce w jego bujną czuprynę. 
-Chodź, pokarzę Ci coś - chłopak sięgnął po moją dłoń i razem wyszliśmy z restauracji.

*Perspektywa Harry'ego*

-Dlaczego, tak długo, umm... się, no ten.. zastanawiałaś? - zapytałem zmieszany siadając na plażowym kocu, położonym tuż obok wody.
-Nie wiem, po prostu przetwarzałam sobie w głowie wszystkie chwilę spędzone razem z Tobą. - oparła głowę o moje ramię. Wiem, że kłamie, jednak nie mam zamiaru wkurzać jej na wakacjach. Postanowiłem nie drążyć dalej tego tematu. 
-Podoba się? - zapytałem widząc jak moja ukochana, bawi się pierścionkiem.
-Tak, jest świetny. Musiał kosztować majątek. - spojrzała na mnie ze swoim pięknym uśmiechem. Tak, dobrze, że jej się oświadczyłem. Kocham ją, bardzo ją kocham.
-To nie istotne ile kosztował, ważne aby Ci się podobał. - spojrzała mi prosto w oczy i skradła mi buziaka w policzek. Usadziłem ją sobie na kolanach i nerwowo bawiłem się kosmykiem jej włosów. W mojej głowie ciągle tkwiło jedno pytanie. Dlaczego tak długo się zastanawiała?. Może mnie nie kocha, może się wstydziła, a może po prostu nie była jeszcze na to gotowa?. Sam już nie wiem. Wiem tylko tyle, że kompletnie namieszała w mojej głowie.

                    ***

*Perspektywa Stacey*
-Harry, proszę Cię. Chodźmy na te karaoke. Nie chcę siedzieć co wieczór w pokoju. - namawiałam go. Jeżeli chodzi o jakieś wyjścia to Harry jest totalną zrzędą. Nigdy nie chcę nigdzie wychodzić. Uważa, że to strata czasu. Dla niego byłoby najlepiej gdybyśmy ciągle siedzieli w domu. Ale nie, teraz kiedy jestem jego narzeczoną musi się do tego przyzwyczaić, że nie będę chciała ciągle siedzieć w domu. Trudno, będzie marudzić, ale sam tego chciał. Było mi się nie oświadczać. - Chodź, ubieraj tą koszulkę i idziemy. 
Chłopak niechętnie wstał z kanapy i ubrał biały T-shirt, który mu rzuciłam. 
-Robię to tylko dla Ciebie. - szepnął mi w ucho, idąc po swoje białe, w zasadzie już czarne conversy.

                   ***

-Idź coś zaśpiewaj, proszę - błagałam go
-Nie, nie ma mowy. Wystarczy, że tutaj przyszedłem. - uparciuch. 
-Idź, albo sama Cię tam zaciągnę.
-Nie.
-Wstydzioch - wystawiłam mu język.
-Wcale, że nie. - upierał się.
-W takim razie udowodnij mi to. 
-Jesteś straszna. - wywrócił oczami i puścił moją rękę, po czym poszedł w stronę sceny.
-Też Cię kocham - krzyknęłam za nim. 
Widziałam jak mój skarb bierze mikrofon do ręki. Kilka razy przeczesał palcami włosy - denerwuję się. Już znam ten jego trik. Wziął do ręki gitarę, usiadł na środku sceny i powiedział. 
-Stay, to dla Ciebie skarbie. Kocham Cię.

Włącz

Mój anioł zaczął śpiewać. Nigdy wcześniej nie słyszałam tej piosenki, więc przypuszczam, że napisał ją dla mnie. Przez cały jego występ miałam łzy w oczach. Zniknęły wszystkie obawy co do naszego małżeństwa. Liczył się tylko on, i to jak mnie kocha i się dla mnie poświęca. Jednak ta chwila nie mogła trwać wiecznie. Zakończył swój występ, w podziękowaniu otrzymał wielkie brawa. Podszedł do mnie, objął mnie w talii i lekko ucałował moje czoło. Uhh, tak bardzo go kocham. Nasze czułości przerwał dźwięk mojego telefonu. 
-Ugh, przepraszam. Muszę odebrać. - wywrócił oczami i rozluźnił swój uścisk.

*Rozmowa*

-Halo?
-Stacey?
-Tak.
-Uhm, tu Kate. Możemy się spotkać, najlepiej dzisiaj.
-Przepraszam, ale nie mogę. Właśnie jestem z Harry'm na wakacjach.
-Dokładniej gdzie?
-Na Hawajach. 
-Ahh, okey, rozumiem. To do zobaczenia, jak wrócicie.
-Tak, pa.

*Koniec rozmowy*

Wróciłam do tego samego miejsca, gdzie wcześniej staliśmy. Harry opierał się łokciem o blat baru. Podeszłam do niego i posłałam mu promienny uśmiech.
-Kto to by? - zapytał 
-Kate 
-Czego chciała? - jego zielone tęczówki raptownie zaczęły ciemnieć. Upss, chyba się wkurzył. 

*Perspektywa Kate*

Miałam jej to teraz powiedzieć. Cóż, nie ma jej w kraju, mogę to wykorzystać. Weszłam do baru, o którym jeszcze całkiem niedawno opowiadała mi Stacey. 
-Ty jesteś Liam? - zapytałam przystojnego barmana. 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 12

*Rozmowa telefoniczna*

-Z kim mam przyjemność ? - odebrałam.
-Z tej strony Perrie. Pamiętasz mnie ?
-Tak. Czego ode mnie jeszcze chcesz ?
-Mamy nowy towar. Najlepszy w tych czasach.
-Po co mi to mówisz ?
-Dam Ci małą zniżkę. Kiedy się umawiamy ?
-Nie, ja już tego nie chcę. Nie dzwoń do mnie więcej.
-Jesteś pewna ? Ten środek bardzo Ci pomoże. Zwłaszcza Twoim nerwom. - zachęcała mnie.
-Naprawdę teraz nie mogę. Za chwilę wylatuję z kraju. Nie będzie mnie przez tydzień.
-W takim razie widzimy się równo za tydzień, o 13 w pobliżu magazynu, tego co ostatnio.
-Niech będzie. - cholera ! Co ja zrobiłam ? Czy ja zawsze muszę tak szybko ulegać ludziom ?
-Miłego wyjazdu ! - cmoknęła w słuchawkę i się rozłączyła.

*Koniec rozmowy telefonicznej*

-Kto to był kochanie ?
-Aa, koleżanka. Chciała mi pożyczyć miłego wyjazdu. - skłamałam. Nie chcę tego robić teraz, kiedy tak dobrze się nam układa. Jeszcze przez to znowu się rozstaniemy, a tego już bym nie zniosła. Skończyłabym ze sobą na pewno w szybszy sposób, ale nie powinnam teraz o tym myśleć. Przecież jest okey. Harry o niczym nie wie, a ja nie zamierzam mu o tym  powiedzieć. Mam nadzieję, że uda mi się tego nie kupić.
-Miło z jej strony. Co Ty na sweet focie z lotniska ? - uśmiechnął się słodziutko.
-Chętnie ! - Hazz cyknął fotkę.
Fotka z lotniska <3
-Tylko jej nigdzie nie wstawiaj ! - skradłam mu buziaka.
-Upss, a właśnie to zrobiłem. - pokazał mi swojego Twitter'a.
-O nie ! W takim razie ja też wstawię jakieś zdjęcie z wakacji. Miej się na baczności. - Harry objął mnie w tali i zaczął całować. Skradł buziaki na całej mojej twarzy. Na koniec zassał moją szyję i ugryzł to miejsce. Podmuchał zimnym powietrzem łagodząc ból. Zostawił po sobie krwisty ślad.
-To tak, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteś ze mną. - och, wielki egoista.
-Wiesz przecież, że tego nie lubię ?
-Wiem, wiem słonko. Chodź, bo się spóźnimy.

***

Jechaliśmy TAXI do naszego hotelu. Hawaje wydawały się jeszcze piękniejsze niż na zdjęciach. Na zewnątrz termometry wskazywały bardzo wysokie temperatury. Nie jestem do nich przyzwyczajona, więc nie wiem jak to wytrzymam. Jednak bardzo się cieszę, że wreszcie odpocznę od tych wszystkich wydarzeń, które miały ostatnio miejsce. Myślę, że Harry też będzie mógł przemyśleć kilka rzeczy takich jak swoja kariera. Nie chciałabym psuć atmosfery rozmawiając o tym. Wolałabym, żeby załatwił to gdzieś głęboko w sobie.
-Kochanie ? Mam nadzieję, że wzięłaś jakieś sukienki. Zamierzam Cię gdzieś wyciągnąć.
-Kurczę ! Zostawiłam wszystko w tej walizce ze swetrami.
-No trudno. Kupimy Ci coś tutaj, na Hawajach.
Widok zza okna TAXI.

***

-Hazz. Gdzie Ty znalazłeś taki piękny hotel ? On musiał kosztować majątek. - rzuciłam swoje rzeczy na podłogę i padłam na łóżko zmęczona podróżą.
-Czego się dla Ciebie skarbie nie robi. - ułożył się obok mnie. - A o pieniądze się nie martw. To akurat nie jest problem.
-Ygh. Zawsze tak mówisz. Chyba pora, żebym zaczęła pracować. Nie chcę żyć za Twoją kasę przez całe życie.
-Osobiście uważam inaczej, ale na takie rozmowy jeszcze przyjdzie czas. Teraz powinniśmy wypoczywać. Masz ochotę na wspólny prysznic ?
-Najpierw się zdrzemnijmy. Jestem zmęczona. - wskoczyłam pod białą kołdrę. Już zamierzałam odpłynąć, kiedy Harry mnie mocno szturchnął. - Ey !
-No kto kulturalny śpi w ubraniach ? Rozbieraj się ! - ukazał mi swoje nieskazitelnie białe zęby. Energicznie wysunął się ze swoich rurek i pozbył się koszulki. Zdjął se mnie ubrania, pozostawiając mnie w bieliźnie. Usnęliśmy.

***

-Jesteś głodna, czy możemy iść na plażę ?
-Zjemy coś po powrocie. Na razie marzę tylko o oceanie.
Ruszyliśmy w kierunku plaży, która była oddalona od hotelu o 200 m. Szliśmy deptakiem na boso, wsłuchując się w odgłosy dochodzące od wody. Kiedy dotarliśmy, szybko rozłożyliśmy matę i rozebraliśmy się do strojów.
-Kto pierwszy w wodzie ? - zaproponował Harry, przygotowując się do biegu.
-Nie masz ze mną szans !
Po dotarciu do wody jako pierwsza, zaczęłam się lekko ochlapywać. Woda była bajecznie ciepła. Nagle poczułam ciepły oddech na moim karku. Wielkie ręce oplotły się na moim ciele i momentalnie znalazłam się w wodzie.
-Harry ! 
Bawiliśmy się w wodzie świetnie. Nasze ciała oplatało gorące słońce, aż nadeszła 19.
-Może ma pani ochotę na kolację ?
-Bardzo chętnie kochanie. Zgłodniałam już. - ruszyliśmy do hotelu. Odświeżyliśmy się i przebraliśmy. Harry wspominał coś o eleganckiej restauracji, więc wybrałam ''to''.
Na miejscu znaleźliśmy się około 20. W restauracji było pusto. Na samym środku stał stolik, przykryty czerwonym obrusem. Na nim w wazonie znajdowały się róże. Dania były już podane. Wyglądało to oszałamiająco.
-Harry, co Ty kombinujesz ? - nadal nie mogłam się otrząsnąć. 
-Spokojnie, siadamy ?
Zajęliśmy swoje miejsca i przy akompaniamencie muzyki jedliśmy nasze dania. Po skończonej kolacji, popijaliśmy czerwone wino. Doszły desery. Zaczęłam jeść moje ciastko, kiedy natrafiłam na spory brak masy w cieście. Jej miejsce zajmowało opakowanie w kształcie serca. Chyba wiem co się kroi.

*Perspektywa Harry'ego*

Znalazła. Przejąłem od niej niespodziankę. Uklęknąłem przy niej i otworzyłem pudełeczko. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Co do cholery się dzieje ?
-Czy Ty, Stacey Horan, zostaniesz moją żoną ? - zastała niezręczna cisza. Co chwila zerkałem to na pierścionek to na jej twarz. Była totalnie zaskoczona. 
-Stacey ?

------------------------------------
Witam.
Bardzo Was przepraszamy, że rozdział jest dopiero teraz. Mam nadzieję, że następny będzie jeszcze w tym tygodniu, na rekompensatę. Zapraszamy na stronkę na fb : One Direction - pięciu chłopców, których kocham . Tam będziemy udostępniać info o nowych rozdziałach ;) Jak myślicie , Stay się zgodzi ?  
T.
  

piątek, 28 marca 2014

Notka

Rozdział się na razie nie pojawi z uwagi na małą ilość komentarzy i brak czasu. Zmniejszamy liczbę potrzebnych komów z 10 na 6/7. Przepraszamy, że nie udostępniamy teraz na stronkach, ale nie mamy już jak. Miałyśmy nadzieję, że to nie zmniejszy liczby odwiedzających ;cc . Liczymy na Waszą reaktywację :)) xx
H & T

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 12

*Perspektywa Stacey*

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 12 rano. W sumie to się nie dziwię, że dopiero otworzyłam oczy. Po tym co wczoraj, a zasadniczo dzisiaj się działo...Musiałam wypocząć. Odwróciłam się w drugą stronę w celu przytulenia Hazzy. Nie ma go. Zostawił po sobie tylko puste miejsce, na białej pościeli. Wstałam i ubrałam na siebie mój satynowy szlafrok. Był taki miękki.
Wyjrzałam za okno. Na zewnątrz świeciło słońce, ale chmury wskazywały na to, że zaraz będzie padać. Zeszłam na dół po długich, drewnianych schodach. Weszłam do kuchni. Harry też tam był. Siedział przy stole, podpierając swoją głowę o rękę. Wyglądał wręcz fatalnie. Obok niego stała otwarta butelka wody i mleko.
-Cześć kochanie. Jak samopoczucie ? - przywitałam go.
-Hej. - wybełkotał. - Bywało lepiej. Wiesz jak to jest z tym kacem.
-Trzeba było się troszkę oszczędzić. Napijesz się czegoś ciepłego ? - nastawiłam wodę.
-Myślę, że herbata mi nie pomoże, ale zrób. Może jakieś śniadanko ?
-Tak, tak. - pokręciłam głową. - Zaraz przygotuję jajecznicę na bekonie. A Louis i El jeszcze u nas są?
-Taaak, śpią na kanapie. Pójdę ich obudzić. - wstał i ruszył w kierunku salonu. Ja zaczęłam przygotowywać posiłek. Myślę, że 10 dużych jaj starczy dla naszej czwórki. Przygotowałam masę i podsmażyłam bekon. Dolałam rozbełtane jajka i przemieszałam. Zalałam wrzątkiem herbaty.
-Chodźcie ! - zawołałam resztę. Do pomieszczenia wszedł Harry, Lou i El. Nie byłam pewna czy to oni. Jeden wyglądał gorzej od drugiego. Zajęli miejsca za stołem i wzięli się za śniadanie. Wyglądało jakby posiłek im nie smakował.
-Nie smakuje Wam ?
-Jest dobre, ale nam jest chyba niedobrze. - oboje wybiegli w kierunku łazienki. Zostałam sama z Harry'm. Zjedliśmy jajecznicę i wypiliśmy herbatę. Po 15 minutach Lou i El wrócili. Byli już kompletnie ubrani i gotowi do wyjścia.
-My już chyba pójdziemy. Dziękujemy Wam za świetną imprezę. - oświadczył nasz przyjaciel.
-Ale nie zjecie ? Nie ładnie z naszej strony jeśli wypuścimy Was na głodniaka. - zaniepokoiłam się.
-Nie jesteśmy w najlepszej formie. - powiedziała El.
-A jak chcecie dojechać do domu ? - zaciekawił się nagle Hazz.
-Już zamówiłem TAXI. Jeśli nie macie nic przeciwko, to samochód odbierzemy w najbliższej przyszłości.
-No dobrze. Miejsca na podjeździe jest wystarczająco, więc się nie przejmujcie.
-A więc do najbliższego zobaczenia ! - przytuliliśmy się wszyscy i parka opuściła nasz dom.
-Mamy jakieś plany na dzisiaj słoneczko ?
-Z takim skacowanym facetem ? - roześmiałam się. - Raczej żadnych.
-W takim razie proponuję nam kolację w moim wykonaniu.
-Hymm. - zajrzałam do lodówki. - Widzę, że jak mnie nie było to nie było komu robić zakupów. Nie masz z czego zrobić tego dania.
-Pójdę teraz na zakupy, na piechotę. Troszkę mi zejdzie, ale dam radę. - skradł mi przelotnego buziaka.
-No to leć się ogarnąć. - szybkim krokiem ruszył na górę. Po niecałych 10 minutach zszedł na dół gotowy.Wyglądał tak pociągająco.
-No to ja lecę ! Ty też się przygotuj. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
-No to pa. - wyszedł. Skierowałam się ku górze. Zaczęłam szukać czegoś, co mogłoby się spodobać mojemu miśkowi. Przeszperałam całą garderobę, bez skutku. Wtedy przypomniałam sobie, że w szafie zostawiłem pewną sukienkę. Na specjalną okazję. Dobrałam do niej buty. Poszłam do łazienki, żeby się odświeżyć. Myślę, że zdążę przed powrotem Hazzy. Wzięłam długi, relaksujący prysznic. Umyłam głowę i ją wysuszyłam. Ułożyłam włosy i zrobiłam lekki, niewyzywający makijaż. Ubrałam sukienkę i buty. Myślę, że jest całkiem nieźle.
Na zegarku wybiła 19. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Szybko zbiegłam na dół. Podbiegłam do drzwi. Trochę trudno biegać na szpilkach, ale czego się nie robi dla ukochanego. Dzięki temu, że miałam wysokie buty nie musiałam stawać na palcach, aby skraść mu buziaka.
-Stay, czee... Umm wyglądasz takk... mmm... seksownie. - zamruczał mi do ucha.
-Bez przesady. A teraz, gdzie moja kolacja ? - zaśmiałam się iroicznie.
-W reklamówce, razem z Twoim ulubionym, czerwonym winem.
-Mmmm, no to zasuwaj do kuchni, bo mi włosy oklapną. - złapałam go za nos.

*Perspektywa Harry'ego*

Wszedłem do kuchni o rozpakowałem zakupy. Kocham gotować, chyba jeszcze bardziej niż Stay. Ona to tylko lubi. Wyjąłem gotowego indyka i przyprawiłem go ostrymi przyprawami. Wsadziłem w niego trzy soczyste jabłuszka, które poprzednio obrałem. Włożyłem ptaka do naczynia i obłożyłem go naokoło ziemniakami. Wsadziłem danie do piekarnika. Wziąłem się za szybką sałatkę. Pokroiłem warzywa i zalałem je sosem. Przygotowałem stół i rozstawiłem dodatki. Wyjąłem pieczeń. Wygląda znakomicie, oby i tak smakowała.
-Stay, słoneczko. Kolacja ! - zawołałem moją dziewczynę. Weszła do salonu uśmiechnięta. Pomogłem jej usiąść przy zastawie i sam zająłem miejsce, kiedy zorientowałem się, że jeszcze czegoś brakuje.
-Ma Pani ochotę na wino ? - zaproponowałem elegancko.
-Z przyjemnością. - uśmiechała się do mnie. Polałem nam wina i zasiedliśmy do kolacji.
-To jest przepyszne Harry. Chyba od dzisiaj to Ty będziesz mi gotował. - zaśmiała się.
-O nie ! Moje dania są tylko i wyłącznie na specjalne okazje.
-A dzisiaj jakaś jest ? - zapytała zdezorientowana.
-A więc, tak. - wstałem i zniknąłem na chwilkę w holu. - Do dla Ciebie, a zasadniczo dla nas. - wręczyłem jej białą kopertę.
-Hazz, nie musiałeś.
-Jeszcze nie wiesz co tam jest. Otwórz. - wyjęła zawartość koperty.
- O Boże ! Zawsze chciałam lecieć na Hawaje ! Kocham Cię. - uwiesiła mi się na szyi i zaczęła wycałowywać moją twarz.
-Cieszę się, że Ci się podoba. W takim razie musimy się pakować. - wziąłem moją Barbie na ręce i ruszyliśmy na górę. Spakowaliśmy się w dwie walizki. Na początku miało być pięć, ale przekonałem Stacey, że swetry, dżinsy i masa kosmetyków się jej nie przyda.

***

*Perspektywa Stacey*

Znajdowaliśmy się na strasznie zatłoczonym lotnisku. Wszędzie biegała masa ludzi. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Numer nieznany ?

----------------------------------------
Nowość !
Od teraz rozdziały będą tylko raz w tygodniu, bo się nie wyrabiamy. Każdy będzie pojawiał się po minimum 10 komentarzach. I info : teraz akcja troszkę się rozkręci <3 xx
T & H

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 11

Uwaga ! Treść o charakterze erotycznym. Czytasz na własną odpowiedzialność : D xx


Uklęknąłem przed łóżkiem i spojrzałem z zaciekawieniem na Barbie.
-Nie chcę chyba robić tego po pijaku. Boję się, że później niczego nie będę pamiętać, albo że zrobię Ci krzywdę.
-Będzie dobrze. - potarła mój policzek zewnętrzną stroną swojej dłoni. Ułożyłem się koło niej na łóżku.Zacząłem delikatnie całować jej usta. Zdjąłem z siebie moją białą koszulkę. To samo zrobiłem z T-shirtem Stacey. Schodziłem z moimi namiętnymi pocałunkami coraz niżej. Doszedłem do stanika, który szybko rozpiąłem i zacząłem masować jej piersi. Cicho pojękiwała. Rozpiąłem jej spodnie i błyskawicznie zsunąłem z jej długich i zgrabnych nóg. Znowu przeniosłem się z pocałunkami do jej szyi. W ssałem się w nią i zostawiłem po sobie ślad w postaci tak zwanej malinki. Znowu masowałem jej piersi delikatnie je całując i ssąc brodawki. Zszedłem niżej i przygryzłem jej gumkę od majtek. Lekko zadrżała. Zsunąłem zbędny materiał z jej ciała. Zrzuciłem również spodnie z siebie. Mój kolega był już całkiem duży. Stacey pomacała go, dzięki czemu stanął na baczność. Majtki w tym momencie stały się zbędne, więc i one wylądowały na ziemi. Wyjąłem z szafki nocnej prezerwatywę.
-Chcesz mi pomóc ? - zaśmiałem się.
-Chętnie.
Założyliśmy wspólnie kondoma. Teraz muszę się skupić, trzeba zrobić to delikatnie.
Powoli krążyłem dłonią po jej łechtaczce. Delikatnie zanurzyłem jednego palca w jej kobiecości. Było już wilgotno. Dołożyłem drugiego i szybko się poruszałem. Nadeszła pora na ,,Wielki Finał''. Delikatnie wsunąłem się w nią swoją męskością. Była ciasna. Wepchnąłem całego kolegę i delikatnie się poruszałem. Stacey coraz głośniej jęczała, ściskając moje kręcone włosy. Doszliśmy. Właśnie przezywaliśmy swój wspólny orgazm. Wysunąłem się z niej powolnym ruchem. Padliśmy zmęczeni na łóżko, dysząc.
-Dziękuję Hazz. Tego potrzebowałam. - uśmiechnąłem się głupkowato.Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk.
-Co to było !? - Stacey wtuliła się w mój nagi tors.
-To tylko El. Louis lubi na dziko. - roześmialiśmy się. - Pora już spać, jesteś zmęczona.
-Dobranoc. - ucałowała mój policzek.
-Dobranoc Barbie.

--------------------------------------
I oto jeden z najgorszych i najtrudniejszych do napisania rozdziałów : D Wiemy, że krótki, ale tego się nie dało dłużej opisywać xD Tym razem czekamy na 8 komentarzy : )) xx
/H. & T. 
 
Szablon by S1K