wtorek, 27 maja 2014

Ważneeeee :D !

Dzień dobra popołudnie, haha :D. Takk, myślę że już wiecie która to pisze xDD <Horan, dla jasności :)> Otóż tak. Taka mega ważna sprawa, bo rozdział pojawi się najszybciej za 2 tyg. <chyba, że drugiej z nas uda się napisać go i wstawić, na TMS bd., bo mamy już parę rozdziałów do przodu napisanych, więc luz> A nie będzie go dlatego, że we czwartek lecę do Anglii :D A i jeszcze się pochwalę bo co :D, ponieważ *werble*... jadę na koncert 1D w piątek do Manchesteru :D. <Sorry, musiałam się pochwalić xddd> No i ten teges, nie dam rady go do czwartku napisać, chyba że byłby mega dupny, więc wole nie :///. Okej, no to za 2 tygodnie widzimy się z rozdziałem, chyba że uda się przyjaciółce napisać :)). Jkbc. zostaniecie powiadomieni na tt :*. No dobra, trochę się to przedłużyło, miała być krótsza, ale kitttt :D. No to buziaki ♥ I tak, jak spotkam chłopców zapytam ich się czy przyjadą do Polski, lub nagram ich jak pozdrawiają Polish Diretioners. Trzymajcie kciukiii ♥ ♥ ♥. #Lots #Of #Love <3

piątek, 16 maja 2014

Pamparara :D !

Otóż to :D. Chciałybyśmy Was powiadomić o nowym blogu, phii :D. Znajdziecie go Tutaj <3 Tym razem jest to historia o Zayn'ie :D Prolog i zwiastun pojawią się jeszcze dziś :) <3

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 16

Po wyjściu z gabinetu lekarskiego byłem całkowicie załamany. Spodziewałem się, że bez operacji się nie obędzie, ale to już trwa 2 godziny ! To nie może oznaczać nic dobrego...Kiedy przemierzyłem już korytarz zobaczyłem nie tylko Louis'a. Towarzyszył mu Niall i...Kate ?! Wszystkiego bym się spodziewał, ale ona ? Skąd się dowiedziała...?
-Cześć. - mruknąłem niewyraźnie.
-Harry ! Co oni powiedzieli ? Co z Stacey ?! - od razu napadł na mnie zdenerwowany Nialler. Nigdy nie wiedziałem go takiego. Należy raczej do opanowanych i spokojnych osób, a tu proszę. Jednak trzeba to zrozumieć, sam w środku nie mogę usiedzieć. A co jeśli ona umrze ? Nie powinienem zakładać w ogóle tych najgorszych scenariuszy, ale tak się nie da. Na samą myśl o stracie mojej narzeczonej zaniosłem się gromkim płaczem. Od razu podszedł do mnie Niall i mocno objął. On również zaczął płakać. 
-Operują ją już od dwóch godzin. - to było wszystko na co było mnie w tej chwili stać. Opuściłem ramiona Horana i ruszyłem do automatu z napojami instynktownie wymijając Kate. Nie zamierzam z nią rozmawiać.
-Zaczekaj. - złapała mnie za ramię i przytrzymała w miejscu. Silna jest, bo nie byłem w stanie się ruszyć.
-Czego chcesz ? - wysyczałem przez zęby.
-Będzie żyć ? - w jej oczach zauważyłem strach, zmartwienie. Nie wiedziałem, że ona ma jeszcze jakieś uczucia.
-Nic nie wiadomo. - to mówiąc wyrwałem się z jej uścisku i kontynuowałem swoją drogę. Kupiłem jedną kawę i w ciągu minuty ją wypiłem. Miałem ochotę na następną i następną. Chociaż nie, teraz to ja bym najchętniej się napił wódki.
-Harry, musisz odpocząć. Może jedź do domu, a my tutaj zostaniemy ? - zaproponował Louis. Momentalnie moje dłonie zacisnęły się w pięści, zgniatając plastikowy kubeczek.
-Czy Ty kurwa ocipiałeś ?! - uniosłem głos. - Nie zostawię jej !
-Jak uważasz, ale nie denerwuj się. - uniósł ręce w geście obrony.
-Przepraszam. Po prostu ja już chcę ją zobaczyć, całą i zdrową. 
-Będzie dobrze. - rzuciła Kate.
-Musi być. - Niall obrzucił ją wściekłym spojrzeniem. Może on też za nią nie przepada ?

*Godzinę później*

Ile to do cholery może trwać ? Operują ją już 3 godziny, 3 jebane godziny. A my siedzimy tutaj jak kołki wpatrując się tępo w białe ściany. Niall już prawie przysypia, ale widzę, że siłuje się z potrzebą. Louis ciągle sms'uje z El, która musiała dzisiaj zająć się dzieciakami sąsiadów. Byli umówieni. Ale kurwa powinna dla Stay tutaj przyjść i rzucić to wszystko w cholerę ! Jedyna Kate nie wygląda na zainteresowaną niczym. Stoi przy zakończeniu ławki i wpatruje się w drzwi, jakby widziała tam coś niezwykłego. Nagle z moich przemyśleń wyrwał mnie donośny głos. To chirurg !
-I jak Panie doktorze ? - momentalnie wszyscy wstają i podchodzą bliżej doktora. Stacey z nim nie ma.
-Operacja zakończyła się pomyślnie. Kula została usunięta z klatki piersiowej, a narządy doprowadzone do stanu używalności.
-Będzie żyć ? - te bardzo istotne pytanie wychodzi dzisiaj już drugi raz z ust Kate. To troszkę zastanawiające.
-O tym zadecydują najbliższe 24 godziny. - stwierdza lekarz opuszczając głowę. 
-Ale dobrze rokuje ? - powraca zmartwiony Niall.
-Nie jestem w stanie nic więcej Państwu powiedzieć na tą chwilę. Radzę iść do domu i odpocząć. Na razie nie mogą Państwo odwiedzić Panny Horan. 
-Nigdzie się stąd nie ruszam. - stwierdzam. Nie ma mowy, żebym zostawił ją tutaj samą. I tak prędzej czy później do nie wejdę.
-Jak Pan uważa. I jeszcze jedno. Dziecku nic się nie stało. Jeśli matka przeżyje, to tak samo będzie z dzieckiem. - co ?!
-Jakie dziecko ? - pytamy wszyscy naraz oprócz Kate, która stoi z otwartą buzią. Co się tutaj kurwa dzieje ?!
-Nie wiedział Pan ? To początek drugiego miesiąca ciąży. - lekarz uśmiechnął się. Czy ja właśnie dowiedziałem się, że będę tatą ? Przecież to jest świetna wiadomość ! - Cieszy się Pan ?
-Jestem wniebowzięty ! Po prostu bardzo mnie to zaskoczyło. Nic nie było widać po Stay.
-Rozumiem. Przepraszam Państwa , ale muszę iśc do innych pacjentów. - odszedł.
-Naprawdę nie wiedziałeś ?! - Niall nagle zrobił się szczęśliwy. On lubi dzieci tak samo jak ja.
-Naprawdę. Boże, jaki ja jestem szczęśliwy. Niech tylko Stacey z tego wyjdzie i będę najszczęśliwszym gościem na tej Ziemi !
-Umm, ja już idę. Proszę zadzwońcie do mnie jak się obudzi. - to Kate. Na pewno nie ja będę z tobą rozmawiał.
-Dobra, zadzwonię. - rzuca Lou. Jak miło.

***

Zostałem sam w szpitalu. Sam ze swoimi myślami. Ostatnio tak wiele się wydarzyło. Narkotyki, pocięcie się Barbie, oświadczyny i teraz to. To najgorętszy okres w moim, a raczej naszym życiu. Dużo przeszliśmy i teraz przyda nam się troszkę spokoju. Chociaż najpierw chciałbym się dowiedzieć kto sprowadził Stay do szpitala. Priorytetem jest teraz dziecko, nasze dziecko. Będę ojcem. Chciałbym, żeby był to synek. Nazwałbym go...zdałbym się raczej na Stacey. Ona ma gust, nie to co ja. Grałbym z nim w nogę i uczył jak się porządnie bić. Nikt nie postawiłby się małemu Styles'owi. W takim wypadku trzeba przyśpieszyć ślub. Mam nadzieję, że Barbie się zgodzi. Wszystko byłoby takie piękne, gdyby nie to, że ona teraz tam leży bez jakiejkolwiek oznaki życia. Muszę do niej iść, nie mogę tak bezczynnie siedzieć. Ruszyłem w kierunku sali mojej ukochanej. Nikogo nie widziałem w pobliżu, więc do niej wszedłem. Leżała w tej ponurej sali, na małym i obskurnym łóżku szpitalnym bez żadnej oznaki życia. Mały monitor wydawał tylko co chwilę skrzypliwe dźwięki, które oznaczały, że Stay żyje. Uff. Jej twarz była blada, jak ściana. To dziwne, bo dopiero wróciliśmy z rajskich wakacji. Prawa ręka wisiała bezczynnie obok łóżka. Złapałem ją i ucałowałem delikatnie. Przez chwilę wydawało mi się, że jej puls przyśpiesza, ale to tylko moje emocje. Odłożyłem jej rękę na jej szczupły brzuch i uklęknąłem. Kilka łez spłynęło po mojej twarzy, już drugi raz w ciągu tej doby. Ile można jeszcze czekać ?
-Stacey, obudź się ! Ja nie mogę już bez Ciebie wytrzymać ! Nie możesz mnie zostawić. - kolejne łzy opuszczały moje oczy. - Słyszysz ?! - wykrzyczałem, chyba troszkę za głośno. Biała powłoka natychmiast się otworzyła i ujrzałem niską brunetkę w białym kitlu. Pielęgniarka.
-Co Pan tu robi ? Pan doktor chyba wyraźnie powiedział, że nie można tu wchodzić. - oznajmiła strasznie piskliwym głosem. Auć, moje uszy.
-Mam prawo zobaczyć swoją narzeczoną do kurwy nędzy ! - nie wytrzymałem. Emocje wzięły górę. Chwyciłem krzesło, które stało w pobliżu i rzuciłem w kierunku drzwi. Jak dobrze, że ta babka zdążyła się odsunąć. Inaczej miałbym większe problemy.
-Proszę natychmiast stąd wyjść albo zawołam ochronę ! - tym razem jej głos przepełniony był strachem. Boi się mnie.
-Już. - bąknąłem i opuściłem salę.

------------------------------------
Ten rozdział bardziej spokojny, ale i troszkę smutny. Mam nadzieję, że nie musieliście tym razem długo czekać ;)
T.  

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 15

Ważne info po rozdziałem, przeczytajcie, proszę :) xx
*Perspektywa Harry'ego*

-Ey, ja już będę się zbierał kochani. - oznajmiłem moim przyjaciołom po sms'ie otrzymanym od Stacey. Szykuje się romantyczna kolacja. Już nie mogę się doczekać.
-Już ? Może zadzwoń po Stay, niech do nas dołączy.
-Przepraszam, ale chyba jakaś romantyczna kolacja się szykuje. Zmykam. - pożegnałem się z Lou i El. 


***



-Stacey, skarbie już jestem. - krzyknąłem w progu. -Stay, gdzie jesteś? - spróbowałem ponownie. Nic. Cisza. Odłożyłem kurtkę na wieszak, idąc w stronę salonu, mając nadzieję, że tam ją znajdę.  Po mojej głowię krążyło tysiące myśli. Za chwilę wszystko staje się jasne, no nie do końca wszystko. Zauważam ciało mojej ukochanej, leżące w korytarzu. Po korytarzu i części łazienki, która znajduje się tuż obok rozsmarowana jest krew. Zaczynam wszystkie myśli składać w całość.  Stacey... Krew... Co tu do kurwy nędzy się stało? 

-Stacey ! Kochanie ! Odezwij się, proszę. - łzy goryczy mimowolnie spłynęły po moich rozgrzanych polikach. Sprawdziłem jej puls. Jest. Żyje. Muszę szybko działać. Pierwsza myśl...Zadzwonić do Louis'a. Sam jej nie zawiozę, nie mam siły. Co tutaj się stało ? Dlaczego ona jest postrzelona !?


*Rozmowa Telefoniczna*
-Halo?
-Halo, Lou? -Ta, co jest stary? -Przyjedź do mnie, proszę. -Coś się stało? -Tak, ale jedź już. Szybko. -Okey, będę za 5 minut.
*Koniec Rozmowy*
Byłem kompletnie bez radny. Za nic w świecie nie wiedziałam co mam robić. Było mi tak cholernie przykro, że znów Stay przeze mnie trafi do szpitala. Gdybym wrócił szybciej. Gdybym został w domu i czekał na nią, to by się nie zdarzyło. Podszedłem do ciała mojej dziewczyny. Nie wiem czy oddychała czy nie. Nie miałem na nic siły. Jedyne co potrafiłem zrobic w tym momencie to usiąść i płakać, ale nie. Nie mogę dopuścić do tego aby straciła życie.

*Perspektywa Louisa*
-Harry, jes... - nie dokończyłem. Mój przyjaciel, on... Widziałem jak sprytnie próbuje się uporać z tym, aby zatamować krew? Krew która wyplywala z ciała Stacey. Chwila, co tu do cholery się właściwie wydarzyło? -Lou, odpal auto. Jedziemy do szpitala. - Loczek zauważył moją obecność. Wybiegłem z jego mieszkania udając się do mojego samochodu. Zwinnym ruchem wlozylem kluczyki do stacyjki. Wróciłem z powrotem do domu przyjaciela. Razem zanieslismy postrzeloną dziewczynę na tylne siedzenia mojego Range Rovera. Razem z Hazza zajęliśmy swoje miejsca, po czy gwałtownie odjechałem z jego podwórka. Chłopak nic nie mówił. Był zdenerwowany, wręcz wkurwiony. -Coo się właściwie tam wydarzyło? - spytałam przerywając dolujaca ciszę. -Nie wiem. Lou, kurwa nie wiem. Wszedłem do domu i to.. ją zobaczyłem... - jego oczy momentalnie się zaszklily. Czy ktoś taki jak Harry Styles płacze? Najwidoczniej tak.
***
*Perspektywa Harry'ego*
-Jak to nie wiecie co jej jest, do cholery. Co za popieprzona opieka medyczna jest w tym kraju. - zacząłem się wydzierac. -Panie Styles proszę się uspokoić. -Jak mam się kurwa uspokoić. Jakby tak pan zastał swoją narzeczoną na podłodze całą we krwi. A w szpitalu powiedzieliby, że nie wiedzą co się dzieje. - wydzieralem się. Spojrzałem na Lou, który był w szoku przez to, że powiedziałem ''narzeczona''. Powiedziałem do niego bezglosne ''później Ci wszystko wytłumaczę'', a on tylko skinal w zrozumieniu głową. -Harry, daj spokój. Zaraz się wszystkiego dowiesz. - silna ręką złapała mnie za ramię. Louis. Dobrze, że chociaż mam jego. Usiadłem obok mojego kumpla, próbując się uspokoić. Minęła godzina, dwie. Nadal nic. Mimo że Tomlinson był zmęczony nadal został. Nie opuszczał mnie na krok. -Panie Styles, zapraszam do gabinetu. - Lou lekko klepnal mnie w ramię. I powiedział szeptem ''będzie dobrze''. Poslal mi delikatny uśmiech. Pokazując, że trzyma kciuki. Ahh, co ja bym bez niego zrobil. Szybkim i pewnym siebie krokiem ruszyłem w stronę gabinetu doktora. Zanim się obejrzałem stałem już pod drzwiami. Niepewnie nacisnalem klamke. -Zapraszam. - starszy pan pokazał ręką na krzesło naprzeciw niego. -Chciał mnie pan widzieć? - usiadlem na wcześniej wskazane przez niego miejsce.-Co ze Stacey? Mogę się z nią zobaczyć?
-Uhm. Nie bardzo. Pańska, mmm... partnerka jest w tej chwili na bloku operacyjnym. Trzeba bylo przeprowadzić operację w celu wyjecia kuli z piersi. -Ktoś ją postrzelił? -Najprawdopodobniej. -Zabije gnoja. - wysyczalem przez zaciśnięte zęby. -Czy ta operacja się uda? -Miejmy nadzieję. To wszystko o czym chciałem z panem porozmawiać. Dziękuję. Uścisnął mi dłoń i wyszliśmy z gabinetu.













---------------------------------------------

Hejjjj ♥ Długo czekaliście, wiem przepraszam. Nawaliłam ;x. Tutaj ♥ i na tt będziemy wstawiały info o nowych rozdzaiłach :). Mamy nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. A i przepraszam, za taki zwalony widok połowy rozdziału, ale kopiowany z telefonu, a nie bardzo miałyśmy siłę na przepisywanie go :).
Całusy xx
Szablon by S1K