piątek, 28 marca 2014

Notka

Rozdział się na razie nie pojawi z uwagi na małą ilość komentarzy i brak czasu. Zmniejszamy liczbę potrzebnych komów z 10 na 6/7. Przepraszamy, że nie udostępniamy teraz na stronkach, ale nie mamy już jak. Miałyśmy nadzieję, że to nie zmniejszy liczby odwiedzających ;cc . Liczymy na Waszą reaktywację :)) xx
H & T

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 12

*Perspektywa Stacey*

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 12 rano. W sumie to się nie dziwię, że dopiero otworzyłam oczy. Po tym co wczoraj, a zasadniczo dzisiaj się działo...Musiałam wypocząć. Odwróciłam się w drugą stronę w celu przytulenia Hazzy. Nie ma go. Zostawił po sobie tylko puste miejsce, na białej pościeli. Wstałam i ubrałam na siebie mój satynowy szlafrok. Był taki miękki.
Wyjrzałam za okno. Na zewnątrz świeciło słońce, ale chmury wskazywały na to, że zaraz będzie padać. Zeszłam na dół po długich, drewnianych schodach. Weszłam do kuchni. Harry też tam był. Siedział przy stole, podpierając swoją głowę o rękę. Wyglądał wręcz fatalnie. Obok niego stała otwarta butelka wody i mleko.
-Cześć kochanie. Jak samopoczucie ? - przywitałam go.
-Hej. - wybełkotał. - Bywało lepiej. Wiesz jak to jest z tym kacem.
-Trzeba było się troszkę oszczędzić. Napijesz się czegoś ciepłego ? - nastawiłam wodę.
-Myślę, że herbata mi nie pomoże, ale zrób. Może jakieś śniadanko ?
-Tak, tak. - pokręciłam głową. - Zaraz przygotuję jajecznicę na bekonie. A Louis i El jeszcze u nas są?
-Taaak, śpią na kanapie. Pójdę ich obudzić. - wstał i ruszył w kierunku salonu. Ja zaczęłam przygotowywać posiłek. Myślę, że 10 dużych jaj starczy dla naszej czwórki. Przygotowałam masę i podsmażyłam bekon. Dolałam rozbełtane jajka i przemieszałam. Zalałam wrzątkiem herbaty.
-Chodźcie ! - zawołałam resztę. Do pomieszczenia wszedł Harry, Lou i El. Nie byłam pewna czy to oni. Jeden wyglądał gorzej od drugiego. Zajęli miejsca za stołem i wzięli się za śniadanie. Wyglądało jakby posiłek im nie smakował.
-Nie smakuje Wam ?
-Jest dobre, ale nam jest chyba niedobrze. - oboje wybiegli w kierunku łazienki. Zostałam sama z Harry'm. Zjedliśmy jajecznicę i wypiliśmy herbatę. Po 15 minutach Lou i El wrócili. Byli już kompletnie ubrani i gotowi do wyjścia.
-My już chyba pójdziemy. Dziękujemy Wam za świetną imprezę. - oświadczył nasz przyjaciel.
-Ale nie zjecie ? Nie ładnie z naszej strony jeśli wypuścimy Was na głodniaka. - zaniepokoiłam się.
-Nie jesteśmy w najlepszej formie. - powiedziała El.
-A jak chcecie dojechać do domu ? - zaciekawił się nagle Hazz.
-Już zamówiłem TAXI. Jeśli nie macie nic przeciwko, to samochód odbierzemy w najbliższej przyszłości.
-No dobrze. Miejsca na podjeździe jest wystarczająco, więc się nie przejmujcie.
-A więc do najbliższego zobaczenia ! - przytuliliśmy się wszyscy i parka opuściła nasz dom.
-Mamy jakieś plany na dzisiaj słoneczko ?
-Z takim skacowanym facetem ? - roześmiałam się. - Raczej żadnych.
-W takim razie proponuję nam kolację w moim wykonaniu.
-Hymm. - zajrzałam do lodówki. - Widzę, że jak mnie nie było to nie było komu robić zakupów. Nie masz z czego zrobić tego dania.
-Pójdę teraz na zakupy, na piechotę. Troszkę mi zejdzie, ale dam radę. - skradł mi przelotnego buziaka.
-No to leć się ogarnąć. - szybkim krokiem ruszył na górę. Po niecałych 10 minutach zszedł na dół gotowy.Wyglądał tak pociągająco.
-No to ja lecę ! Ty też się przygotuj. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
-No to pa. - wyszedł. Skierowałam się ku górze. Zaczęłam szukać czegoś, co mogłoby się spodobać mojemu miśkowi. Przeszperałam całą garderobę, bez skutku. Wtedy przypomniałam sobie, że w szafie zostawiłem pewną sukienkę. Na specjalną okazję. Dobrałam do niej buty. Poszłam do łazienki, żeby się odświeżyć. Myślę, że zdążę przed powrotem Hazzy. Wzięłam długi, relaksujący prysznic. Umyłam głowę i ją wysuszyłam. Ułożyłam włosy i zrobiłam lekki, niewyzywający makijaż. Ubrałam sukienkę i buty. Myślę, że jest całkiem nieźle.
Na zegarku wybiła 19. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Szybko zbiegłam na dół. Podbiegłam do drzwi. Trochę trudno biegać na szpilkach, ale czego się nie robi dla ukochanego. Dzięki temu, że miałam wysokie buty nie musiałam stawać na palcach, aby skraść mu buziaka.
-Stay, czee... Umm wyglądasz takk... mmm... seksownie. - zamruczał mi do ucha.
-Bez przesady. A teraz, gdzie moja kolacja ? - zaśmiałam się iroicznie.
-W reklamówce, razem z Twoim ulubionym, czerwonym winem.
-Mmmm, no to zasuwaj do kuchni, bo mi włosy oklapną. - złapałam go za nos.

*Perspektywa Harry'ego*

Wszedłem do kuchni o rozpakowałem zakupy. Kocham gotować, chyba jeszcze bardziej niż Stay. Ona to tylko lubi. Wyjąłem gotowego indyka i przyprawiłem go ostrymi przyprawami. Wsadziłem w niego trzy soczyste jabłuszka, które poprzednio obrałem. Włożyłem ptaka do naczynia i obłożyłem go naokoło ziemniakami. Wsadziłem danie do piekarnika. Wziąłem się za szybką sałatkę. Pokroiłem warzywa i zalałem je sosem. Przygotowałem stół i rozstawiłem dodatki. Wyjąłem pieczeń. Wygląda znakomicie, oby i tak smakowała.
-Stay, słoneczko. Kolacja ! - zawołałem moją dziewczynę. Weszła do salonu uśmiechnięta. Pomogłem jej usiąść przy zastawie i sam zająłem miejsce, kiedy zorientowałem się, że jeszcze czegoś brakuje.
-Ma Pani ochotę na wino ? - zaproponowałem elegancko.
-Z przyjemnością. - uśmiechała się do mnie. Polałem nam wina i zasiedliśmy do kolacji.
-To jest przepyszne Harry. Chyba od dzisiaj to Ty będziesz mi gotował. - zaśmiała się.
-O nie ! Moje dania są tylko i wyłącznie na specjalne okazje.
-A dzisiaj jakaś jest ? - zapytała zdezorientowana.
-A więc, tak. - wstałem i zniknąłem na chwilkę w holu. - Do dla Ciebie, a zasadniczo dla nas. - wręczyłem jej białą kopertę.
-Hazz, nie musiałeś.
-Jeszcze nie wiesz co tam jest. Otwórz. - wyjęła zawartość koperty.
- O Boże ! Zawsze chciałam lecieć na Hawaje ! Kocham Cię. - uwiesiła mi się na szyi i zaczęła wycałowywać moją twarz.
-Cieszę się, że Ci się podoba. W takim razie musimy się pakować. - wziąłem moją Barbie na ręce i ruszyliśmy na górę. Spakowaliśmy się w dwie walizki. Na początku miało być pięć, ale przekonałem Stacey, że swetry, dżinsy i masa kosmetyków się jej nie przyda.

***

*Perspektywa Stacey*

Znajdowaliśmy się na strasznie zatłoczonym lotnisku. Wszędzie biegała masa ludzi. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Numer nieznany ?

----------------------------------------
Nowość !
Od teraz rozdziały będą tylko raz w tygodniu, bo się nie wyrabiamy. Każdy będzie pojawiał się po minimum 10 komentarzach. I info : teraz akcja troszkę się rozkręci <3 xx
T & H

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 11

Uwaga ! Treść o charakterze erotycznym. Czytasz na własną odpowiedzialność : D xx


Uklęknąłem przed łóżkiem i spojrzałem z zaciekawieniem na Barbie.
-Nie chcę chyba robić tego po pijaku. Boję się, że później niczego nie będę pamiętać, albo że zrobię Ci krzywdę.
-Będzie dobrze. - potarła mój policzek zewnętrzną stroną swojej dłoni. Ułożyłem się koło niej na łóżku.Zacząłem delikatnie całować jej usta. Zdjąłem z siebie moją białą koszulkę. To samo zrobiłem z T-shirtem Stacey. Schodziłem z moimi namiętnymi pocałunkami coraz niżej. Doszedłem do stanika, który szybko rozpiąłem i zacząłem masować jej piersi. Cicho pojękiwała. Rozpiąłem jej spodnie i błyskawicznie zsunąłem z jej długich i zgrabnych nóg. Znowu przeniosłem się z pocałunkami do jej szyi. W ssałem się w nią i zostawiłem po sobie ślad w postaci tak zwanej malinki. Znowu masowałem jej piersi delikatnie je całując i ssąc brodawki. Zszedłem niżej i przygryzłem jej gumkę od majtek. Lekko zadrżała. Zsunąłem zbędny materiał z jej ciała. Zrzuciłem również spodnie z siebie. Mój kolega był już całkiem duży. Stacey pomacała go, dzięki czemu stanął na baczność. Majtki w tym momencie stały się zbędne, więc i one wylądowały na ziemi. Wyjąłem z szafki nocnej prezerwatywę.
-Chcesz mi pomóc ? - zaśmiałem się.
-Chętnie.
Założyliśmy wspólnie kondoma. Teraz muszę się skupić, trzeba zrobić to delikatnie.
Powoli krążyłem dłonią po jej łechtaczce. Delikatnie zanurzyłem jednego palca w jej kobiecości. Było już wilgotno. Dołożyłem drugiego i szybko się poruszałem. Nadeszła pora na ,,Wielki Finał''. Delikatnie wsunąłem się w nią swoją męskością. Była ciasna. Wepchnąłem całego kolegę i delikatnie się poruszałem. Stacey coraz głośniej jęczała, ściskając moje kręcone włosy. Doszliśmy. Właśnie przezywaliśmy swój wspólny orgazm. Wysunąłem się z niej powolnym ruchem. Padliśmy zmęczeni na łóżko, dysząc.
-Dziękuję Hazz. Tego potrzebowałam. - uśmiechnąłem się głupkowato.Nagle usłyszeliśmy głośny krzyk.
-Co to było !? - Stacey wtuliła się w mój nagi tors.
-To tylko El. Louis lubi na dziko. - roześmialiśmy się. - Pora już spać, jesteś zmęczona.
-Dobranoc. - ucałowała mój policzek.
-Dobranoc Barbie.

--------------------------------------
I oto jeden z najgorszych i najtrudniejszych do napisania rozdziałów : D Wiemy, że krótki, ale tego się nie dało dłużej opisywać xD Tym razem czekamy na 8 komentarzy : )) xx
/H. & T. 
 

środa, 12 marca 2014

Rozdział 10

*Rozmowa telefoniczna*

-Czego chcesz ? - odebrałem.
-Może trochę milej ?
-Nie zasługujesz na milszy ton.
-Phi. Przejdę do sedna sprawy.Dzisiaj jej nie powiedziałam, ale mogę to zrobić w najbliższym czasie.
-Masz to wszystko zostawić dla siebie, rozumiesz ?! Sam jej to powiem.
-Jeśli zdobędziesz się na odwagę. - parsknęła śmiechem w słuchawkę.
-Pa !
-Hej, pa misiu.

*Koniec rozmowy telefonicznej*

Ugh. Ta wredna suka zaczyna działać mi na nerwy. Kiedyś ją tak lubiłem, a teraz...Nawet określenie ,,nienawidzę jej'' nie okaże wszystkich moich uczuć do niej. Przyda mi się długa, relaksująca kąpiel. Tak, pora do domu.

***

Nalałem do wanny gorącej wody, dużo czystej wręcz wrzącej wody. Dodałem płynu i zapieniłem ciecz. Posypałem na wierzch kilka płatków róż. Wiem, że taki luksus ty tylko ze Stay, ale jak wróci to jej to wszystko wynagrodzę. Na razie sam muszę odpocząć. Zanurzyłem swoje nagie ciało w wodzie i zacząłem się myć. Przechodziłem od mojego torsu, aż po stópki. Raczej wiosła, ale mniejsza z tym. Ułożyłem się wygodnie i oparłem głowę i brzeg wanny. Tak, to się nazywa rozkosz. Nawet nie wiem kiedy zdążyłem usnąć. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wyskoczyłem z wanny jak oparzony i opasałem się naokoło bioder białym ręcznikiem. Przechodząc przez sypialnię spojrzałem na zegar. Już 19 ? To se pospałem. Następny dzwonek.
-Już idę ! Troszkę cierpliwości.
Otworzyłem drewniane drzwi i zobaczyłem Stacey w towarzystwie naszych przyjaciół, Louisa i El. 
-Cześć skarbie. - przywitała mnie romantycznym buziakiem.
-Hej...Hej wszystkim. Co Wy tutaj robicie ?
-No to już do własnego domu nie można przyjść ? - roześmialiśmy się.
-No pewnie, że można ! Miałem po prostu nadzieję, że dasz znak jak wyjdziesz ze szpitala.
-Chciałam, ale uznałam, że zrobię Ci niespodziankę. I chyba zrobiłam ! - spojrzała na mój ręcznik.
-Taaak. - zawstydziłem się. - A jakim cudem Wy też tutaj jesteście ?
-Chcieliśmy Cię odwiedzić, a po drodze spotkaliśmy Stacey. Zabraliśmy ją. - opowiedział Louis.
-Ah, w takim razie wielkie dzięki. Mój mały skarb nie może się sam pałętać po ulicy o takiej porze. - skradłem Barbie buziaka.
-Echh, nie przesadzaj. Napijecie się czegoś ? Może jesteście głodni ?
-No przecież ! Gdzie moja gościnność. Co powiecie na pizze ?
-Tak ! Dobry pomysł. Znam świetną pizzerię. Co zamawiamy ? - zaproponowała ochoczo Eleanor.
-Może tak jak zwykle ? - pomyślała Stay.
-To znaczy ? Dawno się nie widzieliśmy ! - Louis powiedział z sarkazmem.
-Racja ! Chodziło mi o dwie duże pepperoni. Do tego trzy sosy czosnkowe i cola.
-Dobra, to ja już zamawiam.
-Tylko nie bierz napoju. Tego nam pod dostatkiem w domu. - El chwyciła za telefon i złożyła zamówienie. Po 30 minutach głupich żartów Louisa i opowiedzeniu historii Stay zadzwonił dzwonek do drzwi. Zjedliśmy pizzę świetnie się przy tym bawiąc. Moja Barbie była cała w sosie, a Eleanor została oblana napojem. Tylko ja i Lou się trzymaliśmy cało. Dziewczyny poszły na górę i odświeżyły się. Wyglądały zjawiskowo, z resztą jak zwykle.
-Co powiecie na małą domówkę ? Tylko we czworo. - złożyłem propozycję.
-Nie musisz się pytać. Dawaj jakiś alkohol ! - ucieszył się Louis.
-To w takim razie ja przyniosę kilka piw, a dla naszych dziewczynek winko.
Przyniosłem nam alkohol i rozstawiłem na stoliku. Stacey doniosła jakieś przekąski, które zrobiła razem z Eleanor. Louis wybrał płytę i puścił muzykę na full. Mam nadzieję, że sąsiedzi nie będą źli. Czasem trzeba się zabawić, od tego jest w końcu młodość. Zaciągnąłem z trudem, ciągle spiętą Stay na parkiet. To samo zrobił Lou z El. Bawiliśmy się świetnie. Alkohol się już dawno skończył. Wszyscy byliśmy pijani oprócz Stay, która wolała się jeszcze oszczędzać. Dochodziła już trzecia w nocy. Louis i Eleanor zaczęli się obściskiwać na kanapie. Chyba pora się zmyć. Wyłączyłem radio i wziąłem moją Barbie na ręce. Szedłem po schodach, kiedy ona zapytała:
-Może...my też ?
-Jeśli chcesz... - skinęła głową.
Ruszyłem do sypialni. Położyłem Stacey na łóżku. Muszę być delikatny.

-------------------------------------
Nie wiem czy ten rozdział wyszedł. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam czasu. Następny powinien być w piątek - na rekompensatę. Liczymy tym razem na 7 komentarzy : ) xx

 

piątek, 7 marca 2014

Notka

Rozdział się dzisiaj nie pojawi, bo przy takiej małej ilości komentarzy nie ma się ochoty na jego pisanie :P Prawdopodobnie będzie w poniedziałek. I proszę, tym razem się wykażcie ... :)

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 9

Ten rozdział jest dla wszystkich, którzy obserwują naszego bloga <3 xxx


Chwyciłem za swoją czarną kurtkę, która wisiała na drewnianym wieszaku w pobliżu sali numer 60. Sali mojej Stacey. Ruszyłem w kierunku ruchomych drzwi wyjściowych, kiedy ktoś złapał mnie za ramię.
-Cześć Harry. - obróciłem się w kierunku głosu.
-Witaj blondynie ! - objąłem Nialla i poklepałem go po plecach. - Byłeś u Stacey ?
-Tak, ale kilka godzin temu.
-To co tutaj jeszcze robisz ?
-Właśnie wracam z badań. - posmutniał.
-Niall, wszystko dobrze ?
-Się zobaczy. Wyniki powinny przyjść za miesiąc. Może szybciej.
-Ale coś podejrzewają ?
-Raczej nie. To tylko badania kontrolne. Robię sobie takie co 2 lata.
-Uff. - odetchnąłem z ulgą. - Trzeba było tak od razu !
-Dobra, koniec o mnie. Jakie masz plany na dzisiaj ?
-Zasadniczo to nie mam żadnych planów. Może pójdziemy razem na kawę ? Trochę energii w takiej formie mi się przyda.
-Taa, to świetny pomysł. Za rogiem serwują pyszną.
Opuściliśmy szpital rozluźnieni. Niall nie wyglądał na przejętego swoimi badaniami, ale czułem, że coś ukrywa. Szliśmy spokojnym krokiem. Oplatała nas cisza, którą burzyły pędzące po londyńskich ulicach samochody. Zawsze mieliśmy tyle do powiedzenia, jak najlepsi kumple. A teraz ? Każdy był pogrążony w swoich myślach. Moje tytuowały się ,,Suka Kate''. Są teraz w sali Stacey same. Ona może jej wszystko powiedzieć. Ja chcę to zrobić pierwszy, chociaż jeszcze nie wiem kiedy i jak. Jednak nie powinienem się przejmować, przecież do niczego nie doszło. Powstrzymałem się w ostatniej chwili. Nic na mnie nie ma. Nie mam powodów do obaw.
-Jesteśmy. - oznajmił Niall, kiedy wchodziliśmy do brązowego wnętrza. Było dosyć ciasno, jednak brązowe ściany poszerzały optycznie lokal. Kremowe kanapy wydawały się wygodne. Na każdym drewnianym stoliku stał mały, czerwony tulipan w granatowym wazoniku. Zasiedliśmy w rogu przy oknie i otworzyliśmy MENU. Karta była przepełniona najróżniejszymi rodzajami kaw, jednak moją uwagę przykuła zaledwie mała czarna. Tak, na to miałem ochotę.
Kelnerka.
-Witam. - do stolika podeszła młodziutka brunetka ubrana w bardzo skąpą sukieneczkę i biały fartuszek.
-Dzień Dobry.
-Co dla Panów ? - dziewczyna uśmiechała się i ciągle na mnie zerkała zalotnie.
-Dla mnie mała czarna, ale dla kolegi...
-To samo. - Niall wyciągnął głowę zza karty.
-Może jeszcze jakieś ciastko ?
-A co mi tam. Poproszę o duży kawałek ciepłej szarlotki. - zaśmiałem się.
-Ja dziękuję. - Niall oddał karty, a dziewczyna odeszła od stolika.
-Miałeś mi ostatnio coś powiedzieć o Stacey.
-Tak, zgadza się.
-Więc ? - obrzuciłem blondyna pytającym spojrzeniem.
-Niedawno spotkałem ją na imprezie. Była nieźle nawalona. Świetnie się bawiła w towarzystwie jakiś fagasów. - opowiedział jednym tchem.
-Co ? Nie wierzę.
-Taka prawda. Przykro mi. Próbowałem jej przemówić do rozsądku, ale miała mnie gdzieś.
-Oto wasze zamówienie. - podeszła do nas kelnerka z naszym zamówieniem.
-Dziękujemy ślicznie.
-Dawno to było ?
-Tydzień temu chyba. - rozmyślał popijając kawę.
-Ah, wtedy się pokłóciliśmy. To dlatego wróciła dopiero rano. Wszystko się zgadza. - doznałem olśnienie.
-No i ot cała historia.
-Taak. Dzięki, że mi to powiedziałeś.
-Spoko to dla Waszego dobra. Jesteś na nią bardzo zły ?
-Nie, prawie w ogóle. Musiała gdzieś odreagować. Rozumiem ją.
-Dobry chłopak z Ciebie. Cieszę się, że moja siostra na Ciebie trafiła.
-Hah. I ja na nią. - zaśmiałem się.
-Będę już się zbierał.
-Dobra, trzymaj się i daj znak jak dostaniesz wyniki. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Pewnie. - odparł i opuścił kawiarnię.
Dopiłem swoją kawę i dojadłem szarlotkę. Zostawiłem na blacie sumę pieniędzy. Już miałem odchodzić, kiedy ujrzałem żółtą karteczkę na talerzyku po cieście. Oderwałem ją i przeczytałem wiadomość : ,,Zadzwoń przystojniaku. 669 732 851''. Haha. Co ta nędzna kelnereczka sobie myśli ? Zgniotłem kartkę w dłoni i wyrzuciłem do metalowego kosza w pobliżu drzwi. Wychodząc spojrzałem na brunetkę. Była taka zdziwiona. Wyglądała jakby zaraz szczęka miała jej odpaść. Bezcenne. Podążałem w kierunku szpitalnego parkingu, kiedy mój telefon zaczął wygrywać pierwsze takty ,,Don't let me go''. Spojrzałem na wyświetlacz. To Kate. Nie mam ochoty na rozmowę z nią, ale odbiorę.

-----------------------------------
I jest solowy rozdział. Myślę, że nawet całkiem nieźle wyszedł. Następnego oczekujcie w czwartek lub piątek. Czekam na komentarze. Dziękujemy za 2 tysiące wyświetleń :O <3 Jesteście nadzwyczajni <3

 
Szablon by S1K